Homepage / Tarot / 22 Arkan Wielkich / XVII Gwiazda - Arkana Wielkie
Talia kart “Lenormand Dream” Książka “Vademecum Lenormand” 8 Kielichów i 6 Mieczy różnice Różnice między 9 Denarów i Królową Denarów Triskeles – symbol i znaczenie Różnice między 3 Mieczy i 5 Kielichów Profesjonalny kurs Tarota Śladami Pameli Colman Smith Eliantoo Przewróżenie i uzależnienie od wróżb Sekwencja kart Tarota Jakie pytania do kart? O Mnie Kruk – mitologia, symbol i charakterystyka Dwór Denarów Dwór Mieczy Dwór Kielichów Dwór Buławy Pytania do kart Tarota – Czas Kierunki w kartach Lenormand 11 Rózgi – Energia karty Lenormand Kurs – doskonalenie odczytu kart Lenormand Talia Lenormand – Oracle “Moonlight” Historia kart Lenormand XXI Świat – Arkana Wielkie XX Sąd Ostateczny – Arkana Wielkie Tarot a Oracle, czy wiesz jaka jest różnica? Garnitury – Kolory kart w Petit Lenormand XIX Słońce – Arkana Wielkie Król Kielichów – Tarot of Delphi XVIII Księżyc – Arkana Wielkie XVII Gwiazda – Arkana Wielkie Tarot of Delphi – Królowa Kielichów Rycerz Kielichów – Tarot of Delphi – Artysta XVI Wieża Boga Lenormand – opis kart. Interpretacje z kart Lenormand Tarot of Delphi – opis talii cz. 2 XV Diabeł – Arkana Wielkie Interpretacja z kart tarota Tarot of Delphi – moje odkrycia Interpretacje Kart – odczyty wróżb Tarot of Delphi – opis talii Odczyt wróżby – pytanie o pracę XIV Umiarkowanie – Tarot of Delphi XIV Umiarkowanie XIII Śmierć Opinia o wróżbach z kart XII Wisielec XI Sprawiedliwość Kontrowersje i Tarot w naszych czasach X Koło Fortuny IX Pustelnik VIII Moc VII Rydwan VI Kochankowie V Kapłan Drzewo – Avatar – Lenormand IV Cesarz III Cesarzowa Wolna Wola Człowieka- kontrowersje Tarot – karta XV Diabeł – odczucia, refleksje II Kapłanka VII Rydwan – odczucia, refleksje… I Mag 0 Głupiec Historia kart Tarota sdfsdfsd

22 Arkan Wielkich

XVII Gwiazda – Arkana Wielkie

XVII Gwiazda – The Star, Der Stern
Odpowiednik astrologiczny – Syriusz
Płeć karty – żeńska
Archetyp – Gwiazda Betlejemska,

 

Karta tarota XVII Gwiazda – opis tej karty jest wg. moich odczuć, porównań, w ten sposób możesz sobie samemu przybliżyć charakterystykę karty. Najważniejsze jest pobudzenie własnej intuicji …

 

Tytułowa piosenka z filmu Pinokio jest także odą do Syriusza.
Kiedy twoje życzenia sięgają gwiazd
Nie ma znaczenia kim jesteś
Wszystko czego pragnie twoje serce
Spełni się
Jeśli twoje serce jest w twoich snach
Żadna prośba nie jest zbyt niezwykłe
Kiedy twoje życzenia sięgają gwiazd
Tak jak robią to marzyciele
Przeznaczenie jest dobre,
Spełnia marzenia tych, którzy kochają
Słodkie spełnienie ich tajemnic spada
Jak grom z jasnego nieba
Los wkracza i widzi cię na wskroś
Kiedy twoje życzenia sięgają gwiazd
Twoje sny się spełniają

Polecam artykuł ze strony Loża bez tajemnic pt.: Syriusz i jego wpływ na historię ludzkości.

 

“Podręcznik wojownika światła”

Każdy wo­jow­nik światła bał się kiedyś podjąć walkę.
Każdy wo­jow­nik światła zdradził i skłamał w przeszłości.
Każdy wo­jow­nik światła ut­ra­cił choć raz wiarę w przyszłość.
Każdy wo­jow­nik światła cier­piał z po­wodu spraw, które nie były te­go war­te.
Każdy wo­jow­nik światła wątpił w to, że jest wo­jow­ni­kiem światła.
Każdy wo­jow­nik światła za­nied­by­wał swo­je ducho­we zo­bowiąza­nia.
Każdy wo­jow­nik światła mówił “tak”, kiedy chciał po­wie­dzieć “nie”.
Każdy wo­jow­nik światła zra­nił ko­goś, ko­go kochał.
I dla­tego jest wo­jow­ni­kiem światła. Bo­wiem doświad­czył te­go wszys­tkiego i nie ut­ra­cił nadziei, że sta­nie się lep­szym człowiekiem. – Paulo Coelho

 

“Żad­na noc nie może być aż tak czar­na, żeby nig­dzie nie można było od­szu­kać choć jed­nej gwiaz­dy. Pus­ty­nia też nie może być aż tak bez­nadziej­na, żeby nie można było od­kryć oazy. Pogódź się z życiem, ta­kim ja­kie ono jest. Zaw­sze gdzieś cze­ka ja­kaś mała ra­dość. Is­tnieją kwiaty, które kwitną na­wet w zimie.” – Phil Bosmans

 

“Nie jest to ra­na śmier­telna, bo nie można za­dać ra­ny śmier­telnej cze­muś, co jest nieśmier­telne. Nie można uśmier­cić nadziei.”
ks. Jerzy Popiełuszko

 

“Nadzieja jest matką głupich, co nie przeszkadza jej być uroczą kochanką odważnych.” – Stanisław Jerzy Lec
“Jeśli chcesz rozśmie­szyć Bo­ga, opo­wiedz mu o twoich pla­nach na przyszłość.” – Woody Allen

 

 

Trzy słowa najdziwniejsze
Kiedy wy­mawiam słowo Przyszłość,
pier­wsza sy­laba od­chodzi już do przeszłości.
Kiedy wy­mawiam słowo Cisza,
niszczę ją.
Kiedy wy­mawiam słowo Nic,
stwarzam coś, co nie mieści się w żad­nym niebycie.

Wisława Szymborska

 ballet-437990_640 

 

Bajka o Miłości i Szaleństwie
Powiadają, że pewnego razu spotkały się na Ziemi wszystkie uczucia i cechy ludzkich istot.
I tak: Gdy Znudzenie ostentacyjnie ziewnęło po raz trzeci, Szaleństwo, jak zwykle obłędnie dzikie, zaproponowało: – Pobawmy się w chowanego!
Intryga, niezmiernie zaintrygowana, uniosła tylko lekko brwi, a Ciekawość, nie mogąc się powstrzymać, spytała z typowym dla siebie zainteresowaniem:
– W chowanego? A co to takiego?
– To zabawa – wyjaśniło żywo Szaleństwo – polegająca na tym, iż ja zakryję sobie oczy i powoli zacznę liczyć do miliona. W międzyczasie wy wszyscy dobrze się schowacie, a gdy skończę liczyć, moim zadaniem będzie was odnaleźć.
Pierwsze z was, na którego kryjówkę trafię, zajmie moje miejsce w następnej kolejce.
Podekscytowany Entuzjazm zaczął tańczyć w towarzystwie Euforii, Radość podskakiwała tak wesoło, iż udało się jej przekonać do gry Wątpliwość, a nawet Apatię, której nigdy niczym nie dało się zainteresować.
Jednakże nie wszyscy chcieli się przyłączyć.
Prawda wolała się nie chować, w końcu i tak zawsze ją odkrywano.
Duma stwierdziła, że zabawa jest głupia, ale tak naprawdę w głębi duszy gryzło ją, iż pomysł wyszedł od kogo innego.Tchórzostwo z kolei nie chciało ryzykować.
– Raz, dwa, trzy – zaczęło liczyć Szaleństwo.
Najszybciej schowało się Lenistwo, osuwając się za pierwszy lepszy napotkany kamień.
Wiara pofrunęła do nieba, a Zazdrość ukryła się w cieniu Triumfu, który z kolei wspiął się o własnych siłach hen!
Na sam szczyt najwyższego drzewa.
Wspaniałomyślność długo nie mogła znaleźć dla siebie odpowiedniego miejsca,
gdyż wszystkie kryjówki wydawały się jej idealne dla przyjaciół: krystalicznie czyste jezioro było wymarzonym miejscem dla Piękności, dziupla – w sam raz dla Nieśmiałości, motyle skrzydła stworzono dla Zmysłowości, powiew wiatru okazał się natomiast najlepszy dla Wolności.
W końcu Wspaniałomyślność schowała się za promyczkiem słońca.
Z kolei Egoizm znalazł sobie, jak sądził, wspaniałe miejsce: wygodne i przewiewne, a co najważniejsze – przeznaczone tylko, tylko dla niego.
Kłamstwo schowało się na dnie oceanów, a może skłamało i tak naprawdę ukryło się za tęczą? Pasja i Pożądanie w porywie gorących uczuć, wskoczyli w sam środek wulkanu.
Niestety wyleciało mi z pamięci, gdzie skryło się Zapomnienie, lecz to przecież mało ważne.
Gdy Szaleństwo liczyło dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć tysięcy dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć
Miłość jeszcze nie zdołała znaleźć sobie odpowiedniego miejsca.
W ostatniej chwili odkryła jednak zagajnik dzikich róż i schowała się wśród ich krzaczków.
– Milion – krzyknęło na końcu Szaleństwo i dziarsko zabrało się do szukania.
Od razu, rzecz jasna, odnalazło schowane parę kroków dalej Lenistwo. Chwilę potem usłyszało Wiarę rozmawiającą w niebie z Panem Bogiem. W ryku wulkanów wyczuło natomiast obecność Pasji i Pożądania.
Następnie, przez przypadek, odnalazło Zazdrość, co szybko doprowadziło je do kryjówki Triumfu.
Egoizmu nie trzeba było wcale szukać, gdyż jak z procy wyleciał ze swej kryjówki, kiedy okazało się, iż wpakował się w sam środek gniazda dzikich os.
Trochę zmęczone szukaniem Szaleństwo przysiadło na chwilę nad stawem i w ten sposób znalazło Piękność.
Jeszcze łatwiejsze okazało się odnalezienie Wątpliwości, która, niestety, nie potrafiła się zdecydować, z której strony płotu najlepiej się ukryć. W ten sposób wszyscy zostali znalezieni: Talent wśród świeżych ziół, Smutek – w przepastnej jaskini, a Zapomnienie… cóż, już dawno zapomniało, iż bawi się w chowanego.
Do znalezienia pozostała tylko Miłość.
Szaleństwo zaglądało za każde drzewko, sprawdzało w każdym strumyczku, a nawet na szczytach gór i już, już miało się poddać, gdy odkryło niewielki różany zagajnik.
Patykiem zaczęło odgarniać gałązki… Wtem wszyscy usłyszeli przeraźliwy okrzyk bólu.
Stało się prawdziwe nieszczęście! Różane kolce zraniły Miłość w oczy.
Szaleństwu zrobiło się niezmiernie przykro, zaczęło prosić, błagać o przebaczenie, aż w końcu poprzysięgło zostać przewodnikiem ślepej z jego winy przyjaciółki.
I to właśnie od tamtej pory, od czasu, gdy po raz pierwszy bawiono się na Ziemi w chowanego, Miłość jest ślepa i zawsze towarzyszy jej Szaleństwo.
Tekst ten był rozsyłany pocztą elektroniczną
Autor nieznany

 

Zofia Nałowska – “Medaliony”
DWOJRA ZIELONA

Nieduża kobieta z czarną przepaską na oku stanęła przy ladzie. Jej równie drobny i cokolwiek dziwny towarzysz z czarnymi wąsikami zażądał dla niej okularów.
– Przez parę lat ta pani nie nosiła okularów – powiedział znacząco i życzliwie.
– Dlaczego?
– Dlatego, że była w obozie. Co do oka, to okazało się, że jest nieodpowiednie. Jest za duże i nie chce wejść. A po okulary trzeba jeszcze przyjść nazajutrz.
– Czy nie zechciałaby pani ze mną porozmawiać? Mogłybyśmy wstąpić tu obok do cukierni. Zdziwiła się. Nie mogła iść do cukierni. Była zajęta. Musiała wracać do mieszkania, bo jest zamknięte, a klucz ma ona ze sobą. Do mieszkania, gdzie właśnie od dwóch dni znalazła zajęcie. Idziemy tedy razem przez szeroką ulicę Pragi i ciemną bramą przenikamy w podwórze wielkiej rudery o brudnych, poczerniałych ścianach z poodbijanym tynkiem. Głęboko w rogu, za oblazłymi z brunatnej farby drzwiami, zaczyna się mroczna sień.
– To jest na trzecim piętrze. Drewniane schody idą pod górę nieprzerwanym ciągiem w ciemności. Trzeba się trzymać poręczy, uważnie macać podeszwami wyrwy w deskach, by nie upaść. Dopiero na pierwszym piętrze załamuje się ich ciągły bieg. Równy pomost podłogi wiedzie z powrotem do miejsca, w którym zaczynają się ponad tamtymi nowe schody i znowu jednym długim tchem sięgają piętra drugiego. U wejścia na trzecią kondygnację stoimy chwilę przy oknie. Patrzymy w wielkie, odrapane, ciemne i brudne podwórze.
– Jakie pani ma zajęcie?
– Sprzątam i pilnuję mieszkania. Bo w tym mieszkaniu będzie żydowskie ambulatorium.
– Więc znalazła pani swoich ludzi? Ma pani opiekę i przyjaciół?
– Jestem sama – odpowiada spiesznie. – Jestem sama – powtarza jeszcze raz.
– Jednak ten pan, który odszedł, kupował dla pani okulary. I oko. Na to z trudem przystaje. Owszem, kupią mi to oko. I nawet chcą wprawić zęby. – Zawahała się i ciężko wyznała: – Ale to nie jest rodzina. Idziemy już ostatnią kondygnacją i znów wracamy równym pomostem, obwiedzionym drewnianą poręczą. W miejscu gdzie na niższych piętrach są okna, na trzecim otwierają się wypełzłe, chwiejne drzwi oszklone. Wychodzą na napowietrzny ganek drewniany z poręczą, uczepiony muru, trzeszczący nad próżnią. Zatrzymujemy się przy trzecich z kolei drzwiach, zamkniętych jak gdyby na okiennice. To tutaj – powiada. Wyjmuje klucz i otwiera wetkniętą w skoble olbrzymią kłódkę. Drzwi otwierają się na rozległe, puste mieszkanie. Jeden pusty, ponury pokój, z umytą podłogą, drugi też wysprzątany, z niskim pod ścianą legowiskiem. W trzecim stół pod ścianą, jedno i drugie krzesło.
– O, tutaj możemy rozmawiać. Niech pani siądzie. Siadamy naprzeciwko siebie przy rogu tego stołu.
– Oni są dobrzy. Ale to nie jest rodzina – powtarza. – Nie ma nikogo. Mój mąż jest zabity w roku 43 na stacji Małaszewicze, osiem kilometrów pod Brześciem Litewskim. W lagrze. Zabitych było tysiące, bo zabijali tak co dziesiątego, zabijali co parę dni. Nie, sama tego nie widziałam, ale o tym słyszałam. Bo tam nie byłam, byłam w Międzyrzecu. I jedno wiem, że w 42 roku mój mąż był jeszcze żywy. Bo wtedy lotnik niemiecki wziął list do męża i była na ten list odpowiedź, że mój mąż się kłania. A później dowiedziałam się, że jest zabity. Wstała i wpuściła ludzi, którzy przyszli naprawiać w kuchni zlew.
– Mam trzydzieści pięć lat, tylko że tak wyglądam. Nie mam zębów, nie mam oka…Wyszła za mąż mając dwadzieścia trzy lata. Mieszkali w Warszawie przy ulicy Stawki. Ona pracowała w fabryce, robiła na maszynie wełniane rękawiczki, on był szewcem. Naprzód też pracował w fabryce, później robił buty w domu. Owszem, było im dosyć ciężko. – Dzieci nie mieli.
– Mąż się nazywał Rajszer, ale ja się nazywam Zielona. Bo nie miałam papierów i zapisali mi nazwisko ojca. Po chwili zastanowienia dodała jeszcze:
– A na imię mam Dwojra. W roku 39 bomby rozwaliły dom na Stawkach. Stracili wszystko – rzeczy, ubranie. I przenieśli się do Janowa Podlaskiego. Westchnęła.
– Tam już nosiliśmy żółty trójkąt, sześć takich szpicy, palestyński znak. A dopiero później nosiliśmy opaski. Oboje. W październiku 42 roku już męża nie było, bo pracował w tym lagrze Małaszewicze. Wtedy całe miasto Janów Podlaski wysiedlili do Międzyrzeca. To był taki Judenstadt, tam byli wszyscy Żydzi z lubelskiego województwa. Co dwa tygodnie wywozili ludzi do Treblinki koleją. Ta reszta, co została, była zamknięta w getcie. Inni ginęli, ona nie.
– Jak była akcja, to ja się zawsze schowałam. Siedziałam na strychu. Rozpostartymi palcami obu rąk przesłoniła swą twarz. I patrzyła chwilę jednym okiem przez szpary między palcami.
– Czy to znaczy, że pani zakrywała sobie twarz rękami? Uśmiechnęła się. – Gdzie tam. Ja tylko pokazuję pani, że się tak zawsze chowałam. Siedziała na strychu i myślała: “Teraz żyję, a za godzinę, nie wiem, co będzie”. Ale inni ginęli, a ona nie.
– Raz się tak chowałam, jak była akcja, przez całe cztery tygodnie. Bez jedzenia. To także, jak te rozcapierzone palce na twarzy, należało rozumieć w pewnym sensie metaforycznie.
– No, wzięłam parę cebulki i miałam tam manne kasze, więc to jadłam. Nie, nie gotowane. Skąd! nie było przecież wody. Miałam też trochę kawy mielonej, zbożowej, to także jadłam surową tę kawę. Nic mnie nie bolało. Myślałam: umrę. Byłam taka osłabła. Byłam sama jedna na świecie. Raz usłyszałam, że był ruch na ulicy. Było to w grudniu 42 roku. Usłyszałam ruch, to wiedziałam, że już placówki nie pilnują. Więc zeszłam. Po akcji można było znowu chodzić w środku między drutami. Owszem, była jeszcze gmina żydowska. Oni dawali trochę chleba. Ale nie było ważne to całe życie nasze… Miałam kilka koszuli, to sprzedawałam i kupiłam sobie chleb na jutro, na pojutrze. Oko straciłam pierwszego stycznia 43 roku. Była taka zabawa u Niemców. Oni się bawili w Sylwestra. Zastrzelili sześćdziesiąt pięć ludzi. Z mojego domu to ja jedna zostałam, że jeszcze żyję. Strzelali na ulicy, na śniegu, o szóstej rano. Wchodzili do mieszkań. To ja chciałam uciekać, wyskoczyłam przez okno. Myślałam, że się zabiłam. I dostałam strzał w oko. Jak do mnie strzelali, to tak czułam: “a może jeszcze żyję…” Zniżyła głos, mówiła poufnie:
– Pani powiem: ja chciałam żyć. Nie wiem, bo nie miałam męża ani rodziny, ani nikogo, i chciałam żyć. Oka nie miałam, byłam głodna i chłodna – i chciałam żyć. Dlaczego? To pani powiem: po to, żeby powiedzieć wszystko tak, jak pani teraz mówię. Niech świat o tym wie, co oni robili. Myślałam, że będę żyła tylko ja jedna. Myślałam, że nie będzie na świecie ani jednego Żyda. Zabrali mnie do szpitala. W oku nic nie czułam, tylko mnie więcej bolało tutaj: krzyż i nogi. Od stłuczenia. To mówiłam: “dajcie mnie noża”. Bo chciałam zrobić z sobą koniec. Już nie mogłam żyć. Oka nie miałam, nic nie miałam. Oko wypłynęło całe. Na uchu też miałam ranę. Mieli mnie prześwietlić. Ale samo się zagoiło. Jak już resztę nas zabrali, to już się nie chowałam. I sama poszłam za naszymi do tego Majdanka. Grosza nie mam, jedzenia nie mam, oka nie mam. Żydów nie ma – to co miałam robić sama na tym strychu? Kawałek chleba już też nie miałam. Jak mam umrzeć, to wolałam umrzeć razem z nimi, nie sama. No to poszłam do Majdanka. Tam dawali chleba bardzo mało. I trochę zupy o dwunastej. Czyśmy sobie wzajemnie pomagali? Bo ja wiem. Trochęśmy pomagali. Ale niedużo. Ach, pani wie, każdy ma swój kłopot: co może zrobić? Co dwa tygodnie była selekcja, taka przebierka. Co można zrobić? Czy mnie bili? Owszem: raz w Majdanku esmanka Brygida – to ona mnie zbiła. Czym? Kija miała. Dostałam od niej po głowie. A za co? |mieje się z politowaniem.
– Bo ona tak chciała, nic więcej. Wszystkie wtedy dostały. Bo jedna kapowa, taka fuhrabtarina, powiedziała o jednej z nas, że ona robi geszeft. Że coś kupuje. I za tę jedną wszystkie dostały. Ale czy ona robiła geszeft? Ja nie wiem. Uciec nie można było. Jedna panienka uciekła. To ją złapali i powiesili. Taki tam stał słup i hak… Było nas z dziesięć tysięcy na placu i musieliśmy wszystkie na to patrzeć. Była spokojna, bardzo spokojna – esman spytał się, co ona chce przed śmiercią. A ona powiedziała: “Nic, nic, prędzej rób, co chcesz”. Dwadzieścia lat miała, była delikatna. Byli też dwaj bracia. Oni się później sami powiesili. Wstała, żeby wypuścić robotników, którzy już skończyli swoją pracę. Ale wróciła zaraz i usiadła na swym miejscu.
– Raz przyszedł esman ze Skarżyska-Kamienna, szef Imfling. Powiedział: Kto chce pracować, to pojedzie do pracy”. Umiałam pracować, to pojechałam. To była fabryka amunicji. Tam nie dostałam bicia ani razu. Ale tam też coraz była selekcja, jak już kto raz był w szpitalu, to go zabili. Kto miał zwolnienie od pracy, choćby parę dni przestał robić – już go zabili! Ja miałam tylko jedno oko i zrobił mi się na tym oku taki jęczmień jak wrzód. No to byłam ślepa. Ale pracowałam, żadnego dnia nie opuściłam, po dwanaście godzin. Tydzień przez dzień, tydzień przez noc. I widzi pani, nie uwolniłam się, nie poszłam do doktora. Bałam się. Bo to była śmierć. Myślałam, że może przeżyję i tak, a może… Uśmiechnęła się nieśmiało i wstydliwie.
– Widać znowu chciałam żyć. Jeszcze coś sobie przypomniała.
– Teraz pani powiem, jak było z zębami. Kiedy przyszłam do Skarżyska-Kamienna, tam dawali tylko trochę zupy. To byłam strasznie głodna. Można było jedzenie kupić od robotników, którzy przychodzili pracować z miasta. Czasami sami coś dawali, ale prędzej trzeba było kupić. A ja nie miałam pieniędzy. To sama wyrwałam sobie złote zęby. Czy wyrwałam sznurkiem? Nie. Tylko przez kilka dni ruszałam, ruszałam. Jak się dobrze ruszał, to już łatwo dał się wyrwać. Sam wyszedł. Za jeden ząb dostałam osiemdziesiąt albo osiemdziesiąt pięć złotych. I kupiłam sobie dosyć chleba. Trzynaście miesięcy tak robiłam w Skarżysku. Jak się Ruski przybliżył do Skarżyska, to Niemcy całą fabrykę z nami przenieśli do Częstochowy. I tam była znowu taka sama robota. Siedemnastego stycznia przyszli Sowieci. Esmani uciekłi szesnastego. W Częstochowie było piętnaście tysięcy Żydów. Zostało pięć tysięcy, resztę powieźli do Niemiec, kolejami. Nic na to nie można było zrobić. Były takie zapisy. Majster zapisywał i ludzi według zapisu brali. Majstrzy nas pilnowali. Żeby jeszcze parę godzin Sowieci nie przyszli, byłoby po nas. Byliśmy już ustawieni na ulicy. Ale Sowieci przyszli i majstrzy uciekłi. Czyśmy się ucieszyli, jak przyszli? Tak, cieszyliśmy się bardzo. Bośmy już nie byli za drutami, bośmy byli wolni. Witaliśmy ich, aleśmy ani nie krzyczeli nic. Westchnęła.
– Nie mieliśmy siły…

 

Nieugięty
Lata temu w Illinois, młody człowiek z sześcioma miesiącami nauki na swoim koncie, ubiegał się o stanowisko we władzach miasta. Jak się można było spodziewać, został pokonany. Następnie zajął się biznesem, jednak i w tym mu się nie udało. Przez następne siedemnaście lat spłacał długi swojego partnera w interesach. Zakochał się w pięknej kobiecie i zaręczył się – niestety zmarła. Przeżył załamanie nerwowe. Ubiegał się o fotel kongresmana i po raz kolejny został pokonany. Później wystartował w wyborach do władz stanowych. Odniósł kolejną porażkę. Został kandydatem na Vice – prezydenta i przegrał. Dwa lata później przegrał walkę o fotel senatora. Ubiegał się o to stanowisko raz jeszcze i udało mu się. Nazywał się Abraham Lincoln. Winstonowi Churchillowi zajęło trzy lata przejście ósmej klasy, ponieważ nie mógł zaliczyć języka angielskiego. Wiele lat później został poproszony o wygłoszenie wykładu na Oxfordzie. Jego sławne przemówienie składało się jedynie z czterech słów: „Nigdy się nie poddawaj!”.

 

 

Bardziej szczegółowy opis karty tarota XVI Gwiazda moi drodzy, wypracujecie sobie sami dzięki książkom poświęconym kartom tarota, ćwiczeniom, również w internecie jest bardzo wiele informacji, ja mogę gorąco polecić forum dobrytarot.pl jest tam szeroki opis kart.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x